Strona główna » „Hop, hop, książę z bajki!”. Recenzja paragrafowej książki dla przedszkolaków
Książki dla dzieci Recenzje

„Hop, hop, książę z bajki!”. Recenzja paragrafowej książki dla przedszkolaków

Hop, hop, książę z bajki!

W maju miała miejsce premiera już drugiej książki paragrafowej dla dzieci od Wydawnictwa Kropka. Pierwsza publikacja „Skarb Straszliwego Zet” spotkała się z ogromnym entuzjazmem najmłodszych w domu. Nie było więc mowy, żeby przegapić „Hop, hop, książę z bajki!”. Zabawna historia spodoba się zarówno małym księżniczkom i dorosłym, którzy chcą odpocząć od klasycznych bajek.

Książka paragrafowa dla dzieci

Co jest wyjątkowego z tej historii? Oczywiście sama fabuła, która nareszcie odczarowuje mit wiecznie czekającej na księcia – wybawcę królewny. A dodatkowo francuska autorka Sylvie Misslin skonstruowała tę krótką opowieść w taki sposób, że mały czytelnik sam decyduje o losach bohaterek. I w tym właśnie jest największa frajda! Co prawda budowa nie dorównuje klasycznym powieściom czy komiksom paragrafowym, które dla starszych dzieci oferuje na przykład Wydawnictwo FoxGames.

Jednak jest to publikacja adresowana do dzieci w wieku przedszkolnym, dlatego stopień skomplikowania musi być adekwatny do wieku. A zapewniam, że już tak proste wybory sprawiają mnóstwo radości podczas czytania i zwyczajnie udowadniają, że czytanie książki nie ma nic wspólnego z nudą. Jak to działa w praktyce? Na każdej rozkładówce znajdują się specjalne zakładki z ikonkami. Natomiast w tekście autorka umieściła opis ikonek. Wystarczy więc zapytać dziecko, jaką ikonkę wybiera i gdzie chce dalej wysłać bohaterki tej historii.

Królewny na miarę 2022 roku

Głównymi bohaterkami są przedsiębiorcze królewny Józefina i Róża. Nie zamierzają czekać bezczynnie w wieży, aż łaskawie zjawi się jakiś książę z bajki. Koniec z zaplataniem warkoczy, wyglądaniem za białym koniem czy smuceniem się. Małe królewny biorą sprawy w swoje ręce i odważnie ruszają poza komnatę. Zaglądają do jaskiń, zamków, lasów. Spotykają nietoperze, niedźwiedzie, a nawet muszą przedzierać się przez pajęczyny. Oczywiście, że się boją. Jednak czego się nie robi, by znaleźć swojego księcia? Koniec końców znajdują. A jest ich kilku w zależności od wyboru trasy przygody Józefiny i Róży. Ostatecznie okazuje się, że chyba nie do końca książę z bajki był celem ich wyprawy… Ale tu już nie będę więcej zdradzać, by nie odbierać radości z odkrycia prawdy 😉

Róża i Józefina czekają na księcia z bajki. Dzień za dniem dwie małe królewny wypatrują jego białego rumaka. Pewnego ranka Róża ma już dość, więc mówi:

– Ponieważ książę z bajki nie przyjeżdża, same pójdziemy go poszukać!

Józefina jej przyklaskuje.

– Zgoda! Ruszajmy!

Dlaczego warto przeczytać tę książkę?

Podsumowując – książka „Hop, hop, książę z bajki” to idealna lektura dla współczesnych księżniczek. Jeśli znudziło Cię już czytanie wciąż tych samych przestarzałych opowieści o wiecznie czekających na księcia królewnach, to jesteś w dobrym miejscu. Lektura tego picturebooka dla przedszkolaków z pewnością przekona też najbardziej opornych kilkulatków, że książki to nie jest tylko zwykłe czytanie. Ta od Wydawnictwa Kropka zdecydowanie angażuje uwagę czytelnika i wymaga jego pełnego skupienia.

A przy okazji w jednej książce zawartych jest kilka opowieści, co przeciwdziała nudzie. Jestem przekonana, że, kto czytał „Skarb Straszliwego Zet”, będzie równie zachwycony „Hop, hop, książę z bajki!”. A kto jeszcze nie miał okazji poznać paragrafowych książek dla najmłodszych, powinien szybko nadrobić te braki. Możliwość decydowania o losach bohaterów jest po prostu świetna! Na koniec dodam tylko, że ilustracje Amandine Piu robią tu robotę. Są zabawne, uroczo kolorowe i w tej bajce występuje nawet… kot, który towarzyszy królewnom.

Jeśli udało mi się Ciebie przekonać, że ta książka to must-read tej wiosny/lata, możesz kupić ją tutaj. I daj znać, które zakończenie skradło Twoje serce!

Kasia

Kiedy byłam w zerówce, nauczyłam się czytać, żeby już więcej się nie nudzić. Od tej pory pochłaniałam kolejne książki, czytając – ku zgrozie pozostałych domowników – przez pierwsze lata na głos. Z kolei w szkole cały czas kończyło mi się miejsce na bibliotecznej karcie, bo byłam tam codziennym gościem. W zawrotnym tempie przerobiłam wszystkie tytuły Astrid Lindgren i do dziś mam sentyment do „Ronji, córki zbójnika”. Chociaż moim ukochanym tytułem z dzieciństwa pozostaje wciąż „Zajączek z rozbitego lusterka”. Na szczęście wraz z wiekiem miłość do książek nie zanikła, a wręcz miała okazję rozkwitnąć dzięki już ponad 5 – letniej pracy w księgarni.
Jednak nie samą literaturą żyje człowiek. Kiedy nie czytam, haftuję tamborki z joginkami i wyciszam umysł, praktykując ashtangę. Za to z wykształcenia jestem psychologiem i arteterapeutką, dlatego mam słabość do psychologicznej literatury i książek Yaloma. Uwielbiam dzieci i kocham literaturę dziecięcą, więc niech nie zdziwi Cię duża liczba wpisów na temat moim zdaniem najbardziej wartościowych książek dla najmłodszych. Sama posiadam ich zawrotną liczbę - nie bez powodu maluchy znajomych mówią na mnie „ciocia od książek”. W kościach czuję, że w bliżej nieokreślonej przyszłości zostanę pisarką książek dla dzieci. Ale wracając do teraz – na co dzień trenuję swoją cierpliwość, dzieląc dom z czwórką kotów i znajdując kłaki oraz żwirek we wszystkich możliwych miejscach.

Skomentuj

Kliknij tutaj, by skomentować