Strona główna » „Ella na wycieczce klasowej”. Najzabawniejsza książka na wakacje. Recenzja
Książki dla dzieci Recenzje

„Ella na wycieczce klasowej”. Najzabawniejsza książka na wakacje. Recenzja

Ella na wycieczce klasowej

To już trzeci tom przygód Elli i jej kolegów z klasy. I muszę przyznać, że każda część jest jeszcze bardziej zabawna od poprzedniej. Jeśli szukasz lekkiej książki zarówno pod względem ciężaru jak i tematyki dla swojego dziecka, zdecydowanie warto sięgnąć po część „Ella na wycieczce klasowej”.

Fińska seria dla dzieci

Co ciekawe, seria o Elli autorstwa Timo Parveli swoją premierę miała w latach 90. ubiegłego wieku. Za to w Polsce ukazała się po raz pierwszy w 2008 roku dzięki Wydawnictwu Nasza Księgarnia. Jednak mam wrażenie, że w tamtym czasie premiera mogła przejść niestety niezauważona. Na szczęście po ponad 10 lat nieobecności na księgarnianych półkach Wydawnictwo Dwukropek zdecydowało się na nowo zaszczepić wśród dzieci miłość do Elli. Do tej pory ukazały się więc trzy części fińskiej serii:

  • “Ella i szantażysta”
  • “Ella w teatrze”
  • “Ella na wycieczce klasowej”

Jestem już po lekturze wszystkich tomów i to nie tylko ze względu na niewielką objętość książeczek. To po prostu świetne historie, które pochłania się w niecałą godzinę (dorośli)! Jeszcze zanim przejdę do samej fabuły najnowszej części, chciałam podkreślić, że akurat niewielka objętość (48 stron) może być tu plusem dla niezbyt chętnych do czytania dzieci. Wydawnictwo sugeruje wiek czytelnika na 6+ lat, więc można zarówno czytać historię młodszym domownikom, jak i dać do samodzielnego czytania. Dzięki temu, że grubość książki nie przerazi, mamy większą szansę, że kilkulatek zacznie czytać i nie odłoży po pierwszej stronie. Sama historia jest na tyle ciekawa i zabawna, że po prostu płynie się wraz z nią przez kolejne strony.

Ella z przyjaciółmi jadą na wycieczkę

A o czym jest tym razem trzecia część przygód Elli i jej przyjaciół z klasy? Otóż cała klasa wraz z panem (nauczycielem) i jego żoną wyruszają autobusem na wycieczce. W pierwszym rozdziale dowiadujemy się, że pan spodziewa się dziecka. Chociaż między uczniami ta wiadomość w procesie zwanym głuchym telefonem zamienia się w informację „Pan niesie w torbie śpiącego prosiaka”. Najlepsza zabawa zaczyna się oczywiście w autobusie. Jest włączanie przycisków w suficie na widok traktorów, muczenie na widok krowy. Zdarzają się też oczywiście wymioty i zaklinowanie się w siedzeniu.

Sprawy się jednak komplikują i przez chwilę nikomu nie jest do śmiechu, kiedy okazuje się, że pan zostawił swoją walizkę z pieniędzmi przed autobusem. Zdecydowanie w tej historii nic nie przebiega zgodnie z planem… Jak bez pieniędzy iść do restauracji i czy da się coś tam zjeść? A co z wycieczką do muzeum i do zoo? Zdecydowanie trzeba przeczytać!

W zoo było fajnie. W pierwszej klatce było dużo trawy. W drugiej – wysokie krzaki. W trzeciej były skały i stara opona samochodowa. W czwartej było nawet zwierzę.

– Dużą ma klatkę – ocenił Pate.

– To nie jego, pawianie – zwrócił mu uwagę Tuukka.

– No to czyja? – chciał się dowiedzieć Pate.

– Po pierwsze to wcale nie jest pawian – oświadczyła Hanna. – Na tabliczce jest napisane: pantera śnieżna.

– Ale malutka – zdziwił się Pate.

– Za to nieźle lata – stwierdził Samppa, kiedy pantera pofrunęła na gałąż.

– Uciekła! – przeraził się Pate, kiedy zwierzę nagle odleciało.

Zaczęliśmy wszyscy wołać o pomoc.

– To był wróbel – powiedział Tuukka.

– To był tylko wróbel – uspokoił nas pan, kiedy skończyliśmy krzyczeć. – Pantera śnieżna jest tam, w rogu – wyjaśnił i pokazał nam kawałek jasnej sierści widocznej za kamieniem.

Naszym zdaniem wróbel był ciekawszy.

Jeśli masz ochotę porządnie pośmiać się w te wakacje, koniecznie sprawdź najnowszy tom przygód Elli „Ella na wycieczce klasowej”. Książeczkę kupisz tutaj.

Kasia

Kiedy byłam w zerówce, nauczyłam się czytać, żeby już więcej się nie nudzić. Od tej pory pochłaniałam kolejne książki, czytając – ku zgrozie pozostałych domowników – przez pierwsze lata na głos. Z kolei w szkole cały czas kończyło mi się miejsce na bibliotecznej karcie, bo byłam tam codziennym gościem. W zawrotnym tempie przerobiłam wszystkie tytuły Astrid Lindgren i do dziś mam sentyment do „Ronji, córki zbójnika”. Chociaż moim ukochanym tytułem z dzieciństwa pozostaje wciąż „Zajączek z rozbitego lusterka”. Na szczęście wraz z wiekiem miłość do książek nie zanikła, a wręcz miała okazję rozkwitnąć dzięki już ponad 5 – letniej pracy w księgarni.
Jednak nie samą literaturą żyje człowiek. Kiedy nie czytam, haftuję tamborki z joginkami i wyciszam umysł, praktykując ashtangę. Za to z wykształcenia jestem psychologiem i arteterapeutką, dlatego mam słabość do psychologicznej literatury i książek Yaloma. Uwielbiam dzieci i kocham literaturę dziecięcą, więc niech nie zdziwi Cię duża liczba wpisów na temat moim zdaniem najbardziej wartościowych książek dla najmłodszych. Sama posiadam ich zawrotną liczbę - nie bez powodu maluchy znajomych mówią na mnie „ciocia od książek”. W kościach czuję, że w bliżej nieokreślonej przyszłości zostanę pisarką książek dla dzieci. Ale wracając do teraz – na co dzień trenuję swoją cierpliwość, dzieląc dom z czwórką kotów i znajdując kłaki oraz żwirek we wszystkich możliwych miejscach.

Skomentuj

Kliknij tutaj, by skomentować