Strona główna » “Dziewczyna z Titanica”. John Jacob Astor i Madeleine Force – historia ich tragicznego miesiąca miodowego na pokładzie Titanica
Literatura obyczajowa Zapowiedzi i nowości

“Dziewczyna z Titanica”. John Jacob Astor i Madeleine Force – historia ich tragicznego miesiąca miodowego na pokładzie Titanica

"Dziewczyna z Titanica"

Katastrofa Titanica na dobre zapisała się w kulturze. Filmowy romans opowiadający o dwójce zakochanych w sobie ludzi i tragicznej śmierci jednego z nich można zaliczyć do najwspanialszych historii miłosnych wszech czasów. Co, gdyby okazało się, że coś podobnego wydarzyło się naprawdę? Czyjś ukochany naprawdę zginął w objęciu chłodnych, morskich fal… Zapraszam do zapoznania się z książką “Dziewczyna z Titanica” Shany Abé, która opisuje początek i szybki koniec miłości Johna Jacoba Astora i Madeleine Force.

Dziewczyna z Titanica – Madeline i jej bogaty mąż, John

“Dziewczyna z Titanica” jest powieścią opartą na faktach. Fabuła bazuje na historii bogatego mężczyzny Johna Jacoba Astora i jego młodej żony. Kim zatem jest tytułowa dziewczyna z Titanica? Nazywała się Madeline Force. Pochodziła ze średnio zamożnej rodziny, a Johna poznała na wakacjach. Ten był wówczas krótko po rozwodzie, a w dodatku dużo od niej starszy. Mimo to największym skandalem całej sytuacji był fakt, że Madeline i Johna dzieliła granica wyznaczana przez warstwy społeczne. Niepojęte było, aby tak bogaty mężczyzna (z pewnością jeden z najbogatszych w Ameryce) związał się ze “zwykłą” dziewczyną. Oni jednak zaręczyli się, a wtedy media i plotki nie ustępowały w śledzeniu każdego kroku młodziutkiej narzeczonej Astora. Madeline przysięgała jednak, że tym, co nią kieruje, jest miłość – nie perspektywa życia w luksusach, które przyszły mąż mógłby jej zapewnić. W książce “Dziewczyna z Titanica” czytamy:

Bo miłość jest ogromnym darem (…). Darem i ciężarem. Szczególnie małżeństwo to coś więcej niż nadzieje, szczęście i trzymanie się za ręce. Małżeństwo to praca, ciężka praca, ponieważ jest jak istota żywa, która potrzebuje niekończącej się uwagi. Będzie cię przygniatać, naginać i testować granice, a jeśli nie jesteś na to przygotowana, będzie to dla ciebie druzgocące.

Mimo przeszkód Madeline i John wzięli ślub. Niedługo potem Madeline zaszła w ciążę. Społeczna presja nieco osłabła, bo wszystko zdawało się iść dobrze. I tę passę szczęścia przerwać miała katastrofa statku, którym podróżowali.

Tragiczny romans z Titanica – prawdziwi Rose i Jack

Gdyby nie to, że role były odwrócone – to ona była “biedna”, a on zamożny – to można by pomyśleć, że zakończenie kultowego filmu “Titanic” inspirowane było życiem Madeline i Johna. Bohaterowie książki “Dziewczyna z Titanica” rzeczywiście byli bowiem na statku. 14 kwietnia 1912 roku, o godzinie 23:40, ciężarna Madeline spała w swojej kajucie wraz z mężem, Johnem. Z pewnością obudził ich mocny wstrząs, który oznaczał, że statek w coś uderzył. Z relacji ocalałych rozbitków wynika, że John zachowywał całkowity spokój aż do samego końca. Ufał, że statek dopłynie bezpiecznie do najbliższego portu. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Titanic mógłby pójść na dno. Przypomnijmy zresztą, co przed rozpoczęciem rejsu mówił kapitan Titanica:

Nie potrafię sobie wyobrazić warunków, które mogłyby spowodować zatonięcie tego statku, ani żadnego rzeczywiście poważnego wypadku, jaki mógłby mu się przytrafić. Współczesne budownictwo okrętowe ma już tego rodzaju problemy daleko za sobą.

Warto również zaznaczyć, że kapitan, który niedługo miał udać się na emeryturę, pozostał na pokładzie statku do samego końca. Tak samo postąpił John Jacob Astor, który wcisnął ciężarną Madeline w pełną ludzi szalupę i do ostatniej chwili przekonywał ją, że oboje ocaleją i niedługo się spotkają. Los jednak chciał inaczej.

Madeline przeżyła i donosiła ciążę. Jednak jej syn nie miał już możliwości poznać ojca, który utonął wraz z wieloma innymi pasażerami Titanica.

“Dziewczyna z Titanica” to niezwykła powieść historyczna, która wciąga od pierwszego słowa aż do ostatniej kropki. Jeśli chcecie poznać historię miłości Johna i Madeline, a także jej losy po utracie męża – książka Shany Abé dostępna jest tutaj.

Maria

“U mnie jest blisko z serca do papieru” - napisała Agnieszka Osiecka, a ja, jako jej wierna i oddana fanka, powtarzam te słowa za nią. Jestem miłośniczką słów i wszelkiego rodzaju konstelacji, które mogą z nich powstać. Studiując filmoznawstwo przekonałam się, że nie tylko sama sztuka jest czymś fascynującym, ale również - jeśli nie bardziej – nauka o niej. Spośród wszelkiego typu literatury najbardziej fascynuje mnie jej teoria, a zaraz potem filozofia i poezja. Mając trzynaście lat zapisałam w swoim pamiętniku: “wiem jedno, jestem uzależniona od pisania”. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wciąż notuję wszystko, co zauważę, podążając zgodnie za słowami Terry’ego Pratchetta, który stwierdził, że najlepsze pomysły kradnie się rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję. Jestem marzycielką i z natury chodzę z głową w chmurach, więc często zakładam życiową prozaiczność na swoje barki, żeby jej ciężar pomógł mi wrócić na ziemię. Z reguły jestem uważana za osobę towarzyską, ale mało kto dostrzega, że najswobodniej czuję się w obecności Davida Bowiego, Jamesa Barrie i Salvadora Dali. Gdy ludzie pytają mnie o sztukę, odpowiadam – to moja dobra przyjaciółka. W końcu nie raz uratowała mi życie...

Maria

“U mnie jest blisko z serca do papieru” - napisała Agnieszka Osiecka, a ja, jako jej wierna i oddana fanka, powtarzam te słowa za nią. Jestem miłośniczką słów i wszelkiego rodzaju konstelacji, które mogą z nich powstać. Studiując filmoznawstwo przekonałam się, że nie tylko sama sztuka jest czymś fascynującym, ale również - jeśli nie bardziej – nauka o niej. Spośród wszelkiego typu literatury najbardziej fascynuje mnie jej teoria, a zaraz potem filozofia i poezja. Mając trzynaście lat zapisałam w swoim pamiętniku: “wiem jedno, jestem uzależniona od pisania”. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wciąż notuję wszystko, co zauważę, podążając zgodnie za słowami Terry’ego Pratchetta, który stwierdził, że najlepsze pomysły kradnie się rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję. Jestem marzycielką i z natury chodzę z głową w chmurach, więc często zakładam życiową prozaiczność na swoje barki, żeby jej ciężar pomógł mi wrócić na ziemię. Z reguły jestem uważana za osobę towarzyską, ale mało kto dostrzega, że najswobodniej czuję się w obecności Davida Bowiego, Jamesa Barrie i Salvadora Dali. Gdy ludzie pytają mnie o sztukę, odpowiadam – to moja dobra przyjaciółka. W końcu nie raz uratowała mi życie...

Skomentuj

Kliknij tutaj, by skomentować