Strona główna » “Siódmy koci żywot”, czyli morderstwo oczami kota. Nietypowa komedia kryminalna Beaty i Eugeniusza Dębskich
Kryminał i sensacja Zapowiedzi i nowości

“Siódmy koci żywot”, czyli morderstwo oczami kota. Nietypowa komedia kryminalna Beaty i Eugeniusza Dębskich

Siódmy koci żywot

Dobra wiadomość dla fanów kryminałów. I jeszcze lepsza dla kociarzy. Autorzy książek o detektywie Tomaszu Winklerze – Eugeniusz i Beata Dębscy – po raz kolejny zaskakują czytelników nietypową zagadką. Tym razem jednak szczególnie nietypowy będzie narrator, bowiem sprawę pewnego morderstwa poznamy z perspektywy… kotki zabitego. Czy kociemu detektywowi uda się odnaleźć zabójcę swego opiekuna? Odpowiedź poznacie tylko dzięki książce “Siódmy koci żywot”.

“Siódmy koci żywot” – komedia kryminalna

“Siódmy koci żywot”, najnowsza książka Beaty i Eugeniusza Dębskich, przybrała niezwykłą formę gatunkową. Mamy do czynienia z komedią kryminalną – czy takie dwie kategorie w ogóle mogą zostać zmieszane? Jak się okazuje: tak. Zwinna, odważna i przebiegła kotka Sheila, chcąc nie chcąc, dodaje tej mrocznej i tajemniczej opowieści nieco komediowego wydźwięku. Jej zmagania w świecie ludzkich spraw i nieugiętość w dochodzeniu do prawdy rozczulają, ale jednocześnie wzbudzają podziw. Po lekturze tej książki jeszcze bardziej pokochamy swoich kocich ulubieńców.

“Siódmy koci żywot” jest dostępny tutaj, a poniżej (na zachętę) fragment książki.

Fragment książki “Siódmy koci żywot” Eugeniusza i Beaty Dębskich

Widziałam, jak zginął: ugodzony nożem w brzuch, powyżej pępka, pod mostkiem. Rozpaczliwie otworzył oczy, jakby zobaczył coś wspaniałego, jedynego w życiu, ale gdy kończy się życie, gdy się umiera, to się nie widzi żadnej cudownej rzeczy ani istoty, ani żadnego anioła, ani kościstej czarnej Śmierci. Otworzył też usta, może chciał wezwać pomoc albo kogoś ostrzec? Nic nie usłyszałam, drzwi balkonowe i zamknięte okna skutecznie wytłumiły każdy dźwięk.

I jeszcze zanim runął na plecy jak kłoda, zaczął podnosić rękę, nie wiem, zamierzając uderzyć zabójcę czy się przeżegnać? Gdy opadał na podłogę, chwycił palcami obrus, zmiął go w garści i pociągnął, a wraz z obrusem przez blat przejechała popielniczka. Jovan upadł, odchylił głowę i rzucił mi pożegnalne spojrzenie.

Zabójca odruchowo szarpnął ręką, zamierzając złapać popielniczkę, ale zrezygnował, a ta dojechała połową swojego kolistego obwodu do krawędzi stołu, zabrakło może milimetra albo dwóch, żeby zwaliła się na podłogę, wysypując cuchnącą zawartość.

Nie spadła.

Wraz z odejściem Jovana wszystko w pokoju zamarło. Nawet olbrzymia monstera zwisała z kwietnika, jakby liściom nagle zabrakło wody. Cisza, niemal grobowa, a po chwili trzask zamykanej pokrywy laptopa. Komputer wywędrował z pokoju pod czyjąś spoconą pachą.

Wiedziałam, że moje drzwi są zamknięte, ale i tak pchnęłam je kilka razy łapą. Nie otworzyły się. Może i dobrze? Z jednej strony byłam tam bezpieczna, z drugiej coś kazało mi wejść i… I?

Stałam więc na balkonie i patrzyłam na Jovana, właściwie na podeszwy jego butów, ponad którymi wystawał fragment twarzy: tylko dolna część brody i nos. Jak się nazywa taki widok twarzy? Jest en face, jest profil, a nie ma z góry i z dołu. Nawet nie perspektywa żabia czy ptasia. Nie wiem…

Do podeszwy lewego buta przykleił się placek gumy do żucia wielkości przepiórczego jaja. Jovan raz w tygodniu serwował mi takie jajeczko. Za każdym razem mówił, że ciekaw jest jego smaku i że kiedyś, jak się ustabilizuje finansowo, to zjemy razem: ja jedno, on – większy – dwa. Albo i trzy.

Maria

“U mnie jest blisko z serca do papieru” - napisała Agnieszka Osiecka, a ja, jako jej wierna i oddana fanka, powtarzam te słowa za nią. Jestem miłośniczką słów i wszelkiego rodzaju konstelacji, które mogą z nich powstać. Studiując filmoznawstwo przekonałam się, że nie tylko sama sztuka jest czymś fascynującym, ale również - jeśli nie bardziej – nauka o niej. Spośród wszelkiego typu literatury najbardziej fascynuje mnie jej teoria, a zaraz potem filozofia i poezja. Mając trzynaście lat zapisałam w swoim pamiętniku: “wiem jedno, jestem uzależniona od pisania”. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wciąż notuję wszystko, co zauważę, podążając zgodnie za słowami Terry’ego Pratchetta, który stwierdził, że najlepsze pomysły kradnie się rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję. Jestem marzycielką i z natury chodzę z głową w chmurach, więc często zakładam życiową prozaiczność na swoje barki, żeby jej ciężar pomógł mi wrócić na ziemię. Z reguły jestem uważana za osobę towarzyską, ale mało kto dostrzega, że najswobodniej czuję się w obecności Davida Bowiego, Jamesa Barrie i Salvadora Dali. Gdy ludzie pytają mnie o sztukę, odpowiadam – to moja dobra przyjaciółka. W końcu nie raz uratowała mi życie...

Maria

“U mnie jest blisko z serca do papieru” - napisała Agnieszka Osiecka, a ja, jako jej wierna i oddana fanka, powtarzam te słowa za nią. Jestem miłośniczką słów i wszelkiego rodzaju konstelacji, które mogą z nich powstać. Studiując filmoznawstwo przekonałam się, że nie tylko sama sztuka jest czymś fascynującym, ale również - jeśli nie bardziej – nauka o niej. Spośród wszelkiego typu literatury najbardziej fascynuje mnie jej teoria, a zaraz potem filozofia i poezja. Mając trzynaście lat zapisałam w swoim pamiętniku: “wiem jedno, jestem uzależniona od pisania”. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wciąż notuję wszystko, co zauważę, podążając zgodnie za słowami Terry’ego Pratchetta, który stwierdził, że najlepsze pomysły kradnie się rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję. Jestem marzycielką i z natury chodzę z głową w chmurach, więc często zakładam życiową prozaiczność na swoje barki, żeby jej ciężar pomógł mi wrócić na ziemię. Z reguły jestem uważana za osobę towarzyską, ale mało kto dostrzega, że najswobodniej czuję się w obecności Davida Bowiego, Jamesa Barrie i Salvadora Dali. Gdy ludzie pytają mnie o sztukę, odpowiadam – to moja dobra przyjaciółka. W końcu nie raz uratowała mi życie...

Skomentuj

Kliknij tutaj, by skomentować