Strona główna » “Żaden koniec”. Najnowsza powieść Zośki Papużanki
Literatura piękna Polecenia

“Żaden koniec”. Najnowsza powieść Zośki Papużanki

Żaden koniec

O książkach Zośki Papużanki było głośno od samego początku. Po udanym i docenionym debiucie, jakim okazała się powieść “Szopka”, autorka napisała kolejnych kilka książek. Jej najnowsza publikacja, “Żaden koniec”, ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy. Spragnieni prozy Papużanki czytelnicy przyjęli książkę ochoczo i “Żaden koniec” szybko zebrał garść pozytywnych recenzji. Nowa książka Papużanki – napisana z literackim wyczuciem i opatrzona piękną szatą graficzną – szybko może stać się bestsellerem.

Kim jest Zośka Papużanka?

Zastanawia mnie: dlaczego Zośka? Nie “Zofia”, nie “Zosia”, ale tak niepoważnie i nieoficjalnie – Zośka. Wystarczy jednak na nią spojrzeć, by zrozumieć: te czerwone, obcięte krótko włosy, wyraźna biżuteria, makijaż i kolorowe paznokcie mówią same za siebie. Świat literatury przyjął Papużankę dobrze. Już od świetnego debiutu, jakim była “Szopka”, Papużanka zapisała się w świadomości czytelników i krytyków jako ktoś warty uwagi. Jej kolejne powieści – “On”, “Świat dla ciebie zrobiłem”, “Przez”, “Kąkol” oraz “Żaden koniec” – zdają się tylko ten status utrwalać. Zośka Papużanka uczy polskiego w szkole podstawowej, doktoryzuje się w dziedzinie literaturoznawstwa i pisze. Jej wykształcenie daje się zauważyć w czasie czytania jej książek. Autorka często bawi się konwencjami, wypróbowuje nowe formy językowe i stylistyczne, a przy tym pozostaje literacko spójna. Jak pisze Jarosław Czechowicz:

[Zośka Papużanka – M.M.] to jedna z niewielu polskich współczesnych pisarek, która unika wtórności, chociaż jej powieści są pisane tak doskonale rozpoznawalnym stylem, że wystarczy mi jeden akapit, by wiedzieć, że to jej.

Powieść “Żaden koniec”

Zośka Papużanka ponownie sięga po tematy rodzinne. Jak sama przyznawała w wywiadach: to, co interesuje ją w pisaniu, to człowiek. Zatem będzie o człowieku – ale nie tylko. “Żaden koniec” to historia w gruncie rzeczy prosta – o umieraniu, które zmienia czyjeś życie. Zośka Papużanka stworzyła powieść o potomnych, którzy próbują bez uszczerbku przejść przez śmierć przodków. To powieść o tym, jak życie jednych żeruje na szczęściu drugich i o tym, jak niezrywalne bywają więzy rodzinne – zwłaszcza, gdy z niepogiętej liny przeobrażają się w skomplikowane supły.

Rodzina to w literaturze temat niewyczerpany – nic więc dziwnego, że sięga po niego współczesna autorka i to w dodatku jedna z tych wyjątkowo oryginalnych. Podobnie jak Joanna Kuciel-Frydryszak w “Chłopkach”, tak też Papużanka próbuje dotrzeć do tego, jak historie naszych przodków wpływają na nas samych. Robi to jednak w sposób dla siebie charakterystyczny, czyli – krótko mówiąc – inny niż by się zdawało.

“Żaden koniec” to wariacja formalna. Książka porusza temat niezwykle trudny, a jednak nie jest pozbawiona humoru. Sceny z życia bohaterów rozrzucone są w achronologicznej narracji i dopiero na końcu łączą się, ukazując logiczną całość. Wnioski wykluwają się powoli, a ich ostateczność jest wątpliwa. “Żaden koniec” to nie powieść-recepta, ale raczej piramida pytań, na które coraz trudniej odpowiadać.

Powieść Zośki Papużanki “Żaden koniec” jest dostępna tutaj.

Fragment książki “Żaden koniec”

Naj­pierw na­leży zro­bić ży­cie, wła­sne lub cu­dze, nikt nie spraw­dza; tech­nika do­wolna, farby pla­ka­towe, pa­stele, ołó­wek, li­no­ryt, można na­wet wy­dzier­gać na szy­dełku. Na­stęp­nie my wy­ci­namy ele­menty we­dług na­de­sła­nego ry­sunku. Kro­imy ży­cie na dwa ty­siące ele­men­tów, pa­ku­jemy, wy­sy­łamy pod wska­zany ad­res. Za­czy­nasz ukła­dać i w ogóle cię to nie zaj­muje, bo kto po­wie­dział, że ukła­da­nie puz­zli jest in­te­re­su­jące, że sami dla sie­bie je­ste­śmy in­te­re­su­jący. A po po­łu­dniu, kiedy masz go­tową ramkę i ka­wa­łek ob­razka, przy­cho­dzi kot, kła­dzie się na środku, ty oczy­wi­ście się de­ner­wu­jesz i pod­no­sisz głos, a on od­cho­dzi, bar­dzo ob­ra­żony, z waż­nymi ele­men­tami niby nie­chcący przy­kle­jo­nymi do łap.
Naj­gor­szą rze­czą jest stwier­dzić, że bra­kuje jed­nego ele­mentu. Śmieszne, że gdy się zgubi dwa­dzie­ścia, nikt się tym nie przej­muje.
Nie wy­ko­nu­jemy mo­deli prze­strzen­nych. Ży­cie jest pła­skie jak ka­łuża.
Maria

“U mnie jest blisko z serca do papieru” - napisała Agnieszka Osiecka, a ja, jako jej wierna i oddana fanka, powtarzam te słowa za nią. Jestem miłośniczką słów i wszelkiego rodzaju konstelacji, które mogą z nich powstać. Studiując filmoznawstwo przekonałam się, że nie tylko sama sztuka jest czymś fascynującym, ale również - jeśli nie bardziej – nauka o niej. Spośród wszelkiego typu literatury najbardziej fascynuje mnie jej teoria, a zaraz potem filozofia i poezja. Mając trzynaście lat zapisałam w swoim pamiętniku: “wiem jedno, jestem uzależniona od pisania”. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wciąż notuję wszystko, co zauważę, podążając zgodnie za słowami Terry’ego Pratchetta, który stwierdził, że najlepsze pomysły kradnie się rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję. Jestem marzycielką i z natury chodzę z głową w chmurach, więc często zakładam życiową prozaiczność na swoje barki, żeby jej ciężar pomógł mi wrócić na ziemię. Z reguły jestem uważana za osobę towarzyską, ale mało kto dostrzega, że najswobodniej czuję się w obecności Davida Bowiego, Jamesa Barrie i Salvadora Dali. Gdy ludzie pytają mnie o sztukę, odpowiadam – to moja dobra przyjaciółka. W końcu nie raz uratowała mi życie...

Maria

“U mnie jest blisko z serca do papieru” - napisała Agnieszka Osiecka, a ja, jako jej wierna i oddana fanka, powtarzam te słowa za nią. Jestem miłośniczką słów i wszelkiego rodzaju konstelacji, które mogą z nich powstać. Studiując filmoznawstwo przekonałam się, że nie tylko sama sztuka jest czymś fascynującym, ale również - jeśli nie bardziej – nauka o niej. Spośród wszelkiego typu literatury najbardziej fascynuje mnie jej teoria, a zaraz potem filozofia i poezja. Mając trzynaście lat zapisałam w swoim pamiętniku: “wiem jedno, jestem uzależniona od pisania”. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wciąż notuję wszystko, co zauważę, podążając zgodnie za słowami Terry’ego Pratchetta, który stwierdził, że najlepsze pomysły kradnie się rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję. Jestem marzycielką i z natury chodzę z głową w chmurach, więc często zakładam życiową prozaiczność na swoje barki, żeby jej ciężar pomógł mi wrócić na ziemię. Z reguły jestem uważana za osobę towarzyską, ale mało kto dostrzega, że najswobodniej czuję się w obecności Davida Bowiego, Jamesa Barrie i Salvadora Dali. Gdy ludzie pytają mnie o sztukę, odpowiadam – to moja dobra przyjaciółka. W końcu nie raz uratowała mi życie...

Skomentuj

Kliknij tutaj, by skomentować