Strona główna » “Fałszerz. Historia największego polskiego oszusta”. Biografia Zdzisława Nęcki w księgarniach już w sierpniu
Biografie Zapowiedzi i nowości

“Fałszerz. Historia największego polskiego oszusta”. Biografia Zdzisława Nęcki w księgarniach już w sierpniu

Fałszerz. Historia największego polskiego oszusta

Zdzisław Nęcka, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich przestępców, posiada wiele imion. Mówią na niego “Król Fałszerzy” i “Matejko z Monte”. FBI i amerykański Secret Service nie mogli odróżnić stworzonych przez niego pieniędzy od prawdziwych dolarów. Recydywista, który po kilkunastu wyrokach spędził w polskich więzieniach łącznie około czterdziestu lat. W jaki sposób stał się fałszerzem – był to mus czy wybór? Jak zaczęła się jego historia i czy kiedykolwiek żałował? Niesfałszowane oblicze Zdzisława Nęcki prezentuje Magda Omilianowicz w swojej książce “Fałszerz. Historia największego polskiego oszusta”, która ukaże się w sierpniu 2023 roku nakładem wydawnictwa Agora.

Kim jest Zdzisław Nęcka?

Pytanie to z pewnością zadała sobie również Magda Omilianowicz, przystępując do pisania swojej nowej książki. Zdzisław Nęcka był kiedyś dzieckiem i jeszcze jako dziecko zdążył wiele przeżyć, wiele doświadczyć. W domu, z brutalną siedemnastoletnią matką alkoholiczką, Nęcka poznał, czym jest gniew, poniżenie i bezbronność. Po latach, w wywiadzie dla “Gazety Krakowskiej”, wspomina:

W domu przy Bonerowskiej w Krakowie to była zła rodzina. Matka – miała siedemnaście lat, jak się urodziłem – pijaczka. A kiedy piła, była bezlitosna. Tłukła mnie za nic. Nierzadko spałem na ulicy. Nie rozumiałem tego. Byłem dzieckiem niechcianym, choć ojciec nigdy mi tego nie powiedział. Matka twierdziła, że zmarnowałem jej życie. Ojciec wniósł sprawę o przydzielenie mu opieki nade mną. I oddał mnie do babci.

Babcia Ania – bo tak miała na imię – określana jest przez Nęckę, jako “najukochańsza osoba na świecie”. Jeśli Zdzisław Nęcka umie kochać, to właśnie dzięki niej. W wieku ośmiu lat Nęcka wrócił jednak do ojca, który miał już nową żonę. Macocha nie próbowała dla małego Zdzisława stać się matką, której nigdy nie miał. Była chłodna i obojętna, a ojciec pił i traktował chłopca źle. Nęcka uciekł więc z domu i jako małe dziecko włóczył się ulicami miasta. Nie wie, jak to się stało (być może ktoś, widząc bezdomne dziecko, zawiadomił policję), ale po krótkim czasie bezdomności zabrano go do domu dziecka. Tam Nęcka poznał czym jest obojętność i zorientował się, że siła i spryt to jedyne czego potrzeba, by przetrwać. W cytowanym już wywiadzie Nęcka mówi:

W domu dziecka panowała totalna samowola. Robiliśmy, co chcieliśmy. Ważne było, żeby chodzić do szkoły i jako tako się zachowywać. Obowiązkiem była nauka. Miałem jeden zeszyt na wszystkie lekcje. Starsi chłopcy najczęściej nas bili. W domu dziecka liczyła się siła. Jak się nie umiało bić, to się było bitym. Jak nas wypuścili w miasto, kradliśmy wszystko, co popadnie: w sklepach, na targu… Wszyscy umieli kraść i wszyscy byli złodziejami. Było nas 48 chłopców.

Spoglądając na młodość Zdzisława Nęcki, trudno zaprzeczyć stwierdzeniu, że patologia rodzi patologię. Dzieciństwo Nęcki miało znaczący wpływ na jego dalsze życie. Jednak tak naprawdę wszystko zaczęło się od pieniędzy – a raczej ich braku. Dziewczyna młodego Zdzisława Nęcki, ówczesnego studenta, powiedziała mu, żeby “zrobił jakieś pieniądze”. Trudno powiedzieć, czy to przejęzyczenie – czy chodziło jej o “zarobienie pieniędzy”? Czy też już wtedy wiedziała, do czego zdolny jest jej chłopak…?

Zdzisław Nęcka – pieniądze robię sobie sam

Gdy Nęcka zaczął fałszować pieniądze, miał zaledwie 18 lat. Jego dziewczyna mówiła mu: “Zdzisiu, nie mamy pieniędzy, a ty masz talent”. I faktycznie trzeba jej przyznać rację, bo mimo swojej (nie)sławnej działalności przestępczej Nęcka jest przecież zdolnym malarzem. Stworzył kopię obrazu Moneta “Plaża w Pourville” i dwukrotnie namalował “Bitwę pod Grunwaldem”. W czasie swoich licznych odsiadek (był w więzieniu 17 razy) wygrywał konkursy dla więźniów, namalował fresk w Areszcie Śledczym Montelupich i stworzył cykl obrazów poświęconych współwięźniom.

Rozrzutne życie Nęcki i jego żony wydaje się niewiarygodne. Trzy lodówki: w jednej sery, w drugiej mięsa i – jak mówił Nęcka – trzecia dla psów. Nieustanne zakupy: żona Nęcki była rozrzutna, a jak nowe ubrania jej nie pasowały, to trafiały do kosza. Sam Nęcka nie kupował ubrań, wolał samochody. W cytowanym wcześniej wywiadzie wspomina, że jego żona przepiła półtora miliona, przez co jako zabezpieczenie na starość zostało mu “tylko sześć samochodów”.

“Fałszerz. Historia największego polskiego oszusta”

Pasja, która stała się przekleństwem, czy zwykłe bezprawie marginesu społecznego? Jak osądzić Zbigniewa Nęckę? Magda Omilianowicz zapewne tego nie czyni. Znana jest z tego, że nie boi się trudnych tematów, a podejmuje je w zindywidualizowany sposób. Omilianowicz kojarzona jest przede wszystkim jako autorka bestsellera “Bestia. Studium zła”, a także jako twórczyni książek “Fajbus 997 przypadków z życia” i “Mistrzynie kamuflażu Jak piją Polki”. “Fałszerz. Historia największego polskiego oszusta” może wkrótce dołączyć do jej bestsellerowych tytułów.

Maria

“U mnie jest blisko z serca do papieru” - napisała Agnieszka Osiecka, a ja, jako jej wierna i oddana fanka, powtarzam te słowa za nią. Jestem miłośniczką słów i wszelkiego rodzaju konstelacji, które mogą z nich powstać. Studiując filmoznawstwo przekonałam się, że nie tylko sama sztuka jest czymś fascynującym, ale również - jeśli nie bardziej – nauka o niej. Spośród wszelkiego typu literatury najbardziej fascynuje mnie jej teoria, a zaraz potem filozofia i poezja. Mając trzynaście lat zapisałam w swoim pamiętniku: “wiem jedno, jestem uzależniona od pisania”. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wciąż notuję wszystko, co zauważę, podążając zgodnie za słowami Terry’ego Pratchetta, który stwierdził, że najlepsze pomysły kradnie się rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję. Jestem marzycielką i z natury chodzę z głową w chmurach, więc często zakładam życiową prozaiczność na swoje barki, żeby jej ciężar pomógł mi wrócić na ziemię. Z reguły jestem uważana za osobę towarzyską, ale mało kto dostrzega, że najswobodniej czuję się w obecności Davida Bowiego, Jamesa Barrie i Salvadora Dali. Gdy ludzie pytają mnie o sztukę, odpowiadam – to moja dobra przyjaciółka. W końcu nie raz uratowała mi życie...

Maria

“U mnie jest blisko z serca do papieru” - napisała Agnieszka Osiecka, a ja, jako jej wierna i oddana fanka, powtarzam te słowa za nią. Jestem miłośniczką słów i wszelkiego rodzaju konstelacji, które mogą z nich powstać. Studiując filmoznawstwo przekonałam się, że nie tylko sama sztuka jest czymś fascynującym, ale również - jeśli nie bardziej – nauka o niej. Spośród wszelkiego typu literatury najbardziej fascynuje mnie jej teoria, a zaraz potem filozofia i poezja. Mając trzynaście lat zapisałam w swoim pamiętniku: “wiem jedno, jestem uzależniona od pisania”. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Wciąż notuję wszystko, co zauważę, podążając zgodnie za słowami Terry’ego Pratchetta, który stwierdził, że najlepsze pomysły kradnie się rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję. Jestem marzycielką i z natury chodzę z głową w chmurach, więc często zakładam życiową prozaiczność na swoje barki, żeby jej ciężar pomógł mi wrócić na ziemię. Z reguły jestem uważana za osobę towarzyską, ale mało kto dostrzega, że najswobodniej czuję się w obecności Davida Bowiego, Jamesa Barrie i Salvadora Dali. Gdy ludzie pytają mnie o sztukę, odpowiadam – to moja dobra przyjaciółka. W końcu nie raz uratowała mi życie...

Skomentuj

Kliknij tutaj, by skomentować