Zdjęcie: https://pl.wikipedia.org/
Stanisław Lem to ikona polskiego science-fiction, nazwisko, które każdy czytelnik przynajmniej już kiedyś słyszał. Ten urodzony 13 września 1921 pisarz do dziś (a przynajmniej według danych za 2021 rok) jest najczęściej tłumaczonym autorem z naszego kraju, a jego książki przełożono na ponad czterdzieści języków. Dzieła takie jak „Solaris” czy „Bajki robotów” na stałe weszły do kanonu literatury fantastycznonaukowej. Załóżmy jednak – przynajmniej na chwilę – że nie mieliście okazji zapoznać się z żadną jego pozycją, a jego nazwisko jest dla was tylko tym – nazwiskiem. Chcielibyście się zatem dowiedzieć „Co takiego fantastycznego w tym Lemie?”. Oto kilka książek, od których możecie zacząć.
1. Eden
Wyobraźcie sobie następującą sytuację: znajdujecie się w grupie kosmonautów, która w wyniku błędów w obliczeniach musi awaryjnie wylądować na niezbadanej przez ludzi planecie. Jako że atmosfera jest zdatna do oddychania, rozdzielacie się na dwie grupy – jedna naprawia statek, a druga eksploruje tytułowy Eden. W jaki sposób patrzycie na nowy świat?
Bo o tym właśnie jest „Eden”. Tę napisaną w 1958 roku powieść można spokojnie czytać po prostu jako świetnie napisane przygodowe science-fiction, ale to przede wszystkim książka o tym, jak łatwo ludziom przychodzi ocenianie nieznanego przez ziemskie soczewki. Na Edenie są inteligentne formy życia, ale ich społeczeństwo i biologia są tak odmienne od naszych, że stają się dla bohaterów zupełnie niezrozumiałe. A dla czytelnika – z każdą stroną bardziej fascynujące i niepokojące.
Niepokój jest uczuciem, które towarzyszy nam przez większość lektury. Lem tak skutecznie opisuje stworzenia spotykane przez kosmonautów, że ciężko jest je sobie wyobrazić, a struktury, jakie napotykają bohaterowie – choć bardziej zrozumiałe, wydają się w swojej funkcjonalności zupełnie abstrakcyjne.
Lem wraca do tematu odmienności przy kontakcie z obcą inteligencją też później, zwłaszcza w „Solaris”, ale to powieść dużo cięższa i mniej przystępna na początek. Chociaż jeśli „Eden” was zainteresuje pytaniami, które zadaje, i dziwnymi wizjami, które roztacza, na pewno będziecie chcieli przeczytać wymienioną przed chwilą pozycję.
2. Kongres Futurologiczny
Ijon Tichy jest bohaterem wielu historii napisanych przez Lema, ale to chyba właśnie „Kongres Futurologiczny” jest tą najbardziej znaną. Protagonista, doświadczony kosmonauta, bierze udział w Ósmym Światowym Kongresie Futurologicznym – odbywającej się w luksusowym hotelu imprezie naukowej, której tematem są potencjalne metody radzenia sobie z narastającym problemem przeludnienia. Kiedy wybuchają zamieszki, Tichy – razem z innymi uczestnikami kongresu – chowa się w kanałach, gdzie pod wpływem psychoaktywnego gazu doznaje serii halucynacji i traci przytomność. Budzi się kilkadziesiąt lat później w świecie niemalże utopijnym. A z utopiami w literaturze… wszyscy wiemy jak jest.
„Kongres Futurologiczny” bardzo szybko wrzuca czytelnika w wir nieustannie zmieniających się wizji, a kiedy już – niczym po zjeździe z pierwszego szczytu kolejki górskiej – daje nam chwilę wytchnienia, to wiemy, że niedługo czeka nas powtórka – prawdopodobnie dużo gorsza.
Świat przyszłości nakreślony tutaj przez Lema to rzeczywistość, w której sprowadzono człowieka do jego najbardziej podstawowej formy – biologicznego organizmu, którego wszystkie zachowania uwarunkowane są reakcjami chemicznymi zachodzącymi w mózgu. Więc to za pomocą chemikaliów: wyeliminowano niepożądane zachowania społeczne, skłania się do podejmowania decyzji, zapewnia rozrywkę. „Psywilizacja”, bo tak ją tu nazwano, przypomina nieco pod tym względem przyszłość przedstawioną w „Nowym Wspaniałym Świecie” Adolusa Huxleya.
„Kongres Futurologiczny” to też książka, w której Lem daje upust swojemu słowotwórstwu, dzięki czemu dostajemy takie cudowne określenia jak „pucybunter” na zbuntowanego robota czyszczącego obuwie, „cyburdy” na walki maszyn, czy „ocykan” na substancję neutralizującą działanie innych środków chemicznych.
Jeżeli lubicie psychodeliczne wizje, antyutopijne intrygi i wysokiej jakości żarty słowne – „Kongres Futurologiczny” to świetne miejsce na rozpoczęcie waszej przygody z Lemem.
3. Summa Technologiae
Stanisław Lem nie był tylko i wyłącznie fantastą. Był też filozofem i futurologiem, a oprócz przelewania swoich przemyśleń w fabularyzowane powieści napisał też kilka zbiorów esejów. Tym, który sam autor uważał za najbardziej udany, był zbiór „Summa Technologiae”, tytułem nawiązujący do „Summa theologiae” – teologiczno-filozoficznej rozprawy św. Tomasza z Akwinu.
Jest coś niebywale fascynującego w czytaniu książki wydanej w 1964 o tym, jaką przyszłość może stworzyć dla nas technologia. Za czasów pisania esejów komputery wciąż zajmowały całe pokoje. Tymczasem Lem pisze o sztucznej inteligencji dorównującej ludzkiej (chociaż do tego nam wciąż daleko, to tak popularne ostatnimi czasy algorytmy do generowania obrazów za pomocą AI napawają lekkim niepokojem) czy fantomologii, którą dzisiaj znamy jako wirtualną rzeczywistość, coraz popularniejszą w środowisku gier komputerowych i różnego rodzaju symulacji.
To niezwykłe spojrzenie w przyszłość przeszłości, które w 2022 roku wydaje się być bardziej aktualne niż prawie 60 lat temu.
(Doskonała próżnia. Wielkość urojona)
Dzisiaj zacząć czytać Lema jest wyjątkowo łatwo. Duża część jego pozycji jest wydawana przez Wydawnictwo Literackie w świetnej oprawie graficznej autorstwa Przemka Dębowskiego, dzięki czemu zapewniają nie tylko ucztę dla umysłu, ale też dla oczu. Stanisław Lem to naprawdę autor warty poznania – z niecodziennymi pomysłami i bardzo charakterystycznym sposobem pisania, dzięki którym do dziś na polu polskiego science-fiction nie pojawił się nikt będący w stanie mu dorównać.
A kiedy nadarzy się lepsza okazja, żeby spróbować, niż z okazji jego 101. urodzin?
Pełen zbiór twórczości Lema można znaleźć tutaj: Stanisław Lem – książki
Skomentuj