Kto kiedykolwiek przetrzymał książkę z biblioteki, z pewnością zna to mało miłe uczucie w żołądku, sercu i gardle, kiedy trzeba zjawić się osobiście i oddać przetrzymany egzemplarz. Albo kiedy wyobrażamy sobie, że się tam zjawiamy. Czasami ignorujemy przysyłane upomnienia albo udaje nam się namówić, by ktoś inny za nas oddał książkę. Ale kiedy liczba dni urasta do miesięcy, roku, a potem nawet lat… wizyta w bibliotece odkładana jest w nieskończoność i tylko w duchu modlimy się, by nasze imię i nazwisko zostało magicznie wymazane z danych czytelników biblioteki. Strach nawet liczyć, do jakiej kwoty urasta nasza kara. Sami znamy te bolączki, dlatego w ramach pocieszenia przychodzimy z przynoszącą nadzieję historią z Wielkiej Brytanii.
Termin zwrotu: 11 października 1938 rok
Pracownicy biblioteki w Coventry byli świadkami niecodziennego zdarzenia. Książka ze zbiorów biblioteki powróciła na swoje miejsce po… 84 latach i dwóch tygodniach. Przyniósł ją dorosły już wnuk niezbyt wzorowego czytelnika. Captain William Humphries, bo o nim mowa, wypożyczył książkę “Red Deer” Richarda Jefferiesa dla swojej córki w 1938 roku. Termin zwrotu przypadał na 11 października 1938 roku. Zarówno córka jak i ojciec zapomnieli o wypożyczonym tytule i po prostu egzemplarz stał przez te wszystkie lata na regale w ich domu.
Dopiero wiele lat po śmierci swojego dziadka Paddy Riordan odkrył przetrzymaną pozycję i postanowił zwrócić ją do biblioteki. Od dnia wypożyczenia książki minęło 4 385 tygodni, ale kara na szczęście nie okazała się aż tak wysoka, jak można było przypuszczać. Pracownicy biblioteki naliczyli ją według ówczesnych stawek, chociaż nie wymagali jej uiszczenia. Mężczyzna zapłacił więc dobrowolnie 18,27 funtów, co daje zgodnie z aktualnym kursem ok. 98 zł. Gdyby byli mniej przychylni dla wnuka spóźnialskiego czytelnika i policzyli według aktualnych stawek, kara wyniosłaby 7 673 funtów, co daje w przeliczeniu na polską walutę 37 704 zł.
Skomentuj